Niepodobny

AvatarPanie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji.

a to Polska wlasnie czyli kazdy zna sie na wszystkim

Parę dni na blogu Zezorro pojawił się post o globalnym ociepleniu. Odwołuje się on do oświadczenia geologów z PAN'u i patrzy krytycznym okiem na . Pomijając drobny fakt różnicy między geologami a klimatologiami (co jak sądze nieco deprecjonuje ich sądy) nie jest on tak jedno znaczny w wymowie jak Zezowaty Zorro by sobie życzył.

W tym kontekście dosyć istotny może być punkt:
9. Nie ulega wątpliwości, że w pewnej części wzrost ilości gazów cieplarnianych, konkretnie CO2, jest związany z działalnością człowieka i dlatego wskazane jest podejmowanie kroków dla ograniczenia tej ilości na zasadach zrównoważonego rozwoju, w pierwszym rzędzie zaprzestanie ekstensywnych wylesień, szczególnie w rejonach tropikalnych. Równie zasadne jest podjęcie i prowadzenie właściwych działań adaptacyjnych, które będą łagodzić skutki obecnego trendu ociepleniowego.
Przypomniało mi to dyskusję na ten sam temat na stronie Instytutu Misesa pod wpisem który popełnił Mateusz Machaj o nazwie "Globalne ocieplenie". O ile u Zezowatego dyskusja taka nie miała miejsca o tyle wpis na mises.pl spotkał się z krytyką. Z całą sympatią do p. Mateusza - lepiej niech trzyma się tematyki w której się bezproblemowo obraca. Ferowanie sądów w kwestiach w których nie jesteśmy specjalistami wystawiają nas na pośmiewisko.

Świat, jego ekosystem, natura zmienia się zdecydowanie na gorsze a emisja CO2 może, choć nie musi, mieć na to wpływ. Trzeba pamiętać, że powiązane są z nią inne zagrożenia ekologiczne - wszak nie ma wzrostu emisji bez wzrostu produkcji, większego wydobycia węgla czy zwiększonego zapotrzebowania na energię. Jednym słowem, w obecnym układzie, nie ma zwiększonej emisji bez ciągłego wzrostu który jest błędnym dogmatem.

A dla chętnych:
Stanowisko KNG PAN w Sprawie Zmian Klimatu

Za szybko za ciepło

Jak pisze dzisiejsza Rzeczpospolita naukowcy na konferencji w Danii ogłosili, że wcześniejsze prognozy dotyczące zmian klimatu były zbyt ostrożne. Global warming spowoduje ulewy, susze, podniesie poziom oceanu - dokładnie tak jak przewidywał to raport IPCC. Tylko że stanie się to szybciej niż do tej pory myślano, a i skala zmian będzie większa.



Do tej pory wielu wątpiło w ten raport ale
– Nowe obserwacje satelitarne i naziemne pokazują, że średni poziom oceanu podnosi się o co najmniej 3 mm rocznie od 1993 roku. To tempo znacznie większe, niż średnia dla XX wieku – mówił na konferencji dr John Church z australijskiego Centrum Badań Pogody i Klimatu. – Oceany ocieplają się i rozszerzają, a efekt ten wzmacniają topniejące pokrywy lodowe Grenlandii i Antarktyki.

– Proces ubytku lodu Grenlandii przyspieszył w ciągu ostatniej dekady – alarmował Konrad Steffen z Uniwersytetu Kolorado. – Jeżeli ten trend się utrzyma, do 2100 roku poziom wody wzrośnie o metr albo nawet więcej – przyznał prof. Eric Rignot z Uniwersytetu Kalifornijskiego i NASA Jet Propulsion Laboratory. Wyjaśnił, że dotychczasowe symulacje (korzystali z nich również autorzy raportu IPCC) nie uwzględniały wszystkich czynników wpływających na zmiany poziomu oceanów.

Człowiek cały czas udowadnia, że wie lepiej od natury, że się 'zna'. Jak widzimy skutki tego będą opłakane ale bal na Titanicu trwa...

źródło: Za szybko, za ciepło

Polacy przestają chodzić na niedzielne msze

Jak donosi dziennik Polska The Times w artykule "Polacy przestają chodzić na niedzielne msze" obowiązku regularnego uczestniczenia w niedzielnej mszy przestrzega zaledwie 38 proc. katolików, czyli aż o 6 proc. mniej niż rok temu. Ta informacja zdziera mit 'katolickiej Polski', nie od dziś wszak wiadomo, że 95% wierzących w krk jest przekłamaniem statystycznym.
Zdaniem badaczy religijności właśnie rosnący dystans do hierarchii kościelnej jest przyczyną coraz mniejszej liczby regularnie praktykujących. - Nagłaśniane skandale z udziałem duchownych, bogacenie się kleru, apostazje księży cieszących się autorytetem sprawiają, że ludzie, zwłaszcza młodzi, oddalają się od Kościoła - mówi socjolog religii prof. Maria Libiszowska--Żółtkowska z Uniwersytetu Warszawskiego.
Nie powiem żeby mnie to martwiło. Młodzi, mniej zastraszeni od pokolenia swoich rodziców nie boją się głosować zarówno nogami jak i portfelami przeciwko krk. Wielu z nich dokładnie widzi przekłamania i hipokryzje dominującej religii - i chyba tylko tradycja powoduje, że takie uroczystości jak ślub przechodzą przez kościół. Postępujące zeświedczenie polskiego społeczeństwa jest dobrą wiadomością dla polskich wyznawców innych religii ponieważ w pewien sposób implikuje jeśli nie pluralizm religijny to chociaż tolerancję. Bo jak wiadomo od wieków wiara rzymska innych religii nie szanuje - chyba, że musi.
Eksperci twierdzą, że katolików praktykujących będzie w Polsce coraz mniej. Wbrew oczekiwaniom kleru wiernych nie przyciągnie nawet kryzys i fala bezrobocia. - Powiedzenie, że jak trwoga, to do Boga, już się nie sprawdzi - mówi prof. Ciupak. A prof. Libiszewska-Żółtkowska prognozuje, że za jakiś czas kościoły w naszym kraju mogą być tak samo puste, jak we Francji.
I tym optymistycznym akcentem zakończmy. Choć w zwyczaju mam nie ufać różnej maści ekspertom mam nadzieję, że tym razem się nie mylą i kryzys nie spowoduje tłumów w kościołach. W innym wypadku może to okazać kłopoty dla wszystkich tych którzy podążają innymi ścieżkami. Przecież to oni są najlepszym kozłem ofiarnym i źródłem wszystkich złych rzeczy dziejących się w tym kraju. Czyż nie?

źródło: Polacy przestają chodzić na niedzielne msze

witaj w realnym świecie

Ileż fałszu panuje w dzisiejszej rzeczywistości. W świecie w którym wszystko jest na sprzedaż poglądy zmieniają się jak chorągiewki. Tyle magazynów gazet, publicystów i innych myślicieli krytykowało w trakcie sztucznej prosperity ukierunkowany na materializm styl życia. Zestaw argumentów był co prawda dość standardowy ale odwoływał się do wartości które dla potrzeb tego posta można uznać za powszechnie akceptowane. Mówiono o rodzinie, wspominano o potrzebie duchowości, przypominano o miłości czy potrzebie samorealizacji.

I wraz z wakacjami 2007 roku przyszedł kres tejże mowy-trawy. W zeszłym roku łudziliśmy się jeszcze, że Polska będzie wyspą szczęśliwości gdy sztorm wokół się rozwijał ale początek tego roku dość mocno pokazał nam, że tak nie stanie. I nagle, w chwilach gdy socjo-ekonomiczny system budowany przez ostatnie 70 lat pęka i kruszeje w oczach wszyscy, jak jeden mąż mówią o PKB, inflacji i innych trudnych słowach które nie zawsze rozumieją.Dziś każdy szanujący się felietonista musi popełnić co najmniej jeden felieton o sytuacji ekonomicznej w którym, jak noblista Paul Krugman », będzie wykładał swoją teorię i może na niej wypłynie. Ale jak to zwykle bywa - jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego. W odróżnieniu od Krugmana który wiedzę posiada polscy dziennikarze nie dorastają mu do pięt.

źródło: www.sxc.hu

Dziś już nikt nie wspomina o tym jak ważna jest współpraca między ludźmi czy prawdziwe zaufanie budowane na wartościach uznawanych od tysięcy lat (w odróżnieniu od np. papierowego pieniądza, ledwie siedemdziesięciolatka). Oznacza to, że wszystkie te artkuły miały walory równe zeru - bo kiedy jeśli nie dziś nawoływanie do powrotu do źródeł jest ważniejsze niż kiedykolwiek w ciągu ostatnich stu lat. Ale, jak mówi myśl S. J. Leca "By dotrzeć do źródła, trzeba płynąć pod prąd" - a na to nie wszystkich stać.

halo! czy jest tu kapitalizm?

Jak wiadomo wszem i wobec zgodnie z ekonomiczną szkołą keynesowską rządy ostatnio wzięły się za poprawianie rynków. Paradoksalnie jednak, zamiast pozwolić upaść niewypłacalnym bankrutom wprowadzane przez amerykańską administrację zmiany 'na lepsze' charakteryzują się tym, że z pieniędzy państwowych (czyli dobra wspólnego z którego każdy z obywateli został z osobna okradziony) następuje socjalizacja strat.

źródło: www.sxc.hu

Dwuznacznie moralną kwestią związaną z ratowaniem niewypłacalnych firm jest fakt iż środki pomocowe są przyznawane i zarządzane przez osoby bezpośrednio związane z ratowanymi bankami czego dowodem jest przeszłość sekretarza skarbu Hanka Paulsona na stanowisku dyrektora banku Goldman Sachs. Podobne wątpliwości wzbudza wybranie przez Paulsona na kierownika programu ratowania sektora finansowego (czyli de facto zarządzcy pakietu 700mld $) byłego menedżera tego banku Neel'a Kashkari.

Na dowód tego jak poważny jest to problem można przytoczyć informację agencji Associated Press której dziennikarze próbowali się dowiedzieć, jak 21 amerykańskich banków wydało pieniądze z rządowego planu ratunkowego. Konkretnej odpowiedzi nie udało się uzyskać od ani jednego z nich a otrzymane odpowiedzi zakrawały na absurd: „Trochę pożyczyliśmy, trochę nie, w zasadzie nie księgowaliśmy tych kwot - mówi Thomas Kelly z banku JP Morgan, który dostał 25 mld dol. pomocy. - Jeden dolar wpływa, drugi wypływa, nie śledzimy tego - mówi Barry Koling, z banku SunTrust Banks z Atlanty”.

Żeby było jeszcze ciekawiej Bloomberg postanowił skontrolować FED w zakresie dotyczącym transakcji wspierających system bankowy. Jak zauważył przedstawiciel Bloomberga
podatnik amerykański powinien wiedzieć na jakie śmieci instytucja publiczna wydaje jego pieniądze. Fed pożyczył już w sumie w ramach swoich programów zwiększania płynności prawie 2 biliony dolarów
i to w dodatku pod zastaw mało w gruncie rzeczy wartych aktywów. Oczywiście odpowiedź była negatywna co skończyło się w sądzie. Został on postawiony przed mało przyjemnym wyborem: po jednej stronie stanęła upadłość kilku banków a po drugiej przejrzystość władzy. Myślę, że farsa z jaką mamy teraz do czynienia dowiedzie tego, że prawo do kontroli urzędników państwowych jest martwe a pomoc 'kumpli dla kumplów' będzie trwała w najlepsze. I pomyśleć, że są jeszcze tacy którzy nazywają to kapitalizmem...

Załadowany po daszek w złocie

Jestem 100% facetem. 190 cm wzrostu, 120 kg wagi, siłownia 5 razy w tygodniu, koks i te sprawy.Powiem wam, że ja i moi koledzy z siłowni nie musimy martwić sie kryzysem. Już dawno przewidzieliśmy, że udzielanie kredytów typu "subprime" połaczone z wysoką podażą pieniądza, będącą wynikiem niemalże nieograniczonej możliwości jego kreacji przez FED i banki skończy sie katastrofą. W przerwach między seriami na klatę czytamy z kolegami klasyków liberalizmu( Misesa, Hayeka) oraz śledzimy analizy sytuacji na rynku finansowym.Mój kolega "Kiełbasa", który oprócz tego, że wyciska 200 kilo na klatę jest też zagorzałym libertarianinem i zwolennikiem poglądów Nocka już siedem lat temu przewidział, że obniżenie przez FED w 2001 r. stopy funduszy federalnych z 6,5 do 1% zwiększy wskaźnik podaży pieniądza M3 i spowoduje nieuzasadnione podwyższenie ocen ratingowych przez instytucje kredytujące.
Na szczęście zabezpieczyliśmy się przed ewentualnymi skutkami kryzysu i zaczęlismy inwestować w złoto. Kupowaliśmy złote łańcuchy, sygnety, wisiory "bling-bling", a także złote felgi do naszych czarnych beemek.Ci z nas, którzy jeżdżą na ustawki z naszą drużyną - Huragan Wasilków inwestowali także w złote zęby i protezy kończyn."Kiełbasa" posunął się nawet do tego, że kupił sobie złoty Atlas i hantle. Dzisiaj patrzymy w przyszłośc z optymizmem.

źródło: http://waluty.onet.pl/1,63,8,54029579,144967429,6199641,0,forum2.html

Niech każdy z nas pilnuje swego łoża...

...i nosa również a wszystkim będzie żyło się lepiej



Vive la Résistance!

Wolność kocham i rozumiem...czyzby?

Parę dni temu Doxa » opublikował na swoim blogu wpis » dotyczący dogmatycznego spojrzenia polskiego społeczeństwa na kwestię kościoła katolickiego. I, o ile jego spojrzenie na boskość jest zupełnie inne od mojego, o tyle zdanie
Przerażają mnie komentarze do jakiejkolwiek antyklerykalnego wpisu. Nie do wiary, jak bardzo zindoktrynowane jest społeczeństwo.

niesie w sobie 100% smutnej prawdy. Ludzie którzy w kwestiach ekonomiczno gospodarczych odwołują się do podejścia liberalnego w kwestiach światopoglądowych zaciekle wspierają Lewiatana jakim jest KK. Jednak różnica między nim a Lewiatanem Hobbes'a polega na tym, że temu przeciwstawić się nie wolno nawet jeśli nie spełnia pokładanych w nim nadziei.

Jest dla mnie rzeczą zaiste niepojętą jak można wspierać wolność i wymagać jej w jednym aspekcie działając dokładnie odwrotnie w innym. Czy nie zakrawa to na schizofrenię? Sam podążam ścieżką wielokrotnie i na każdym kroku opluwaną przez KK a mimo to nie trafiłem jeszcze z aktem oskarżenia do sądu. Pomijając oczywisty fakt, że miałbym małe szanse w tym konkretnym kraju to uważam, że głosić każdy ma prawo to co chce - byle jego czyny nie przekroczyły takich podstawowych podstawowych norm jak nietykalność cielesna ludzi wyznających inną wiarę. Wszak to nie słowa a pięści, kamienie i noże robią realną krzywdę drugiemu człowiekowi. Choć nie jestem sympatykiem JHWH to nie wątpię, że, o ile istnieje, to będzie potrafił się obronić i nie potrzebuje do tego tak dużej grupy przewrażliwionych ludzi.


Święte krowy zostawmy hindusom.

O! Wolności!

zacznijmy może od wolności - wartości podstawowej a tak często zapominanej. definicja słownikowa mówi, że
Wolność oznacza brak przymusu, sytuację, w której możemy dokonywać wyborów spośród wszystkich dostępnych opcji.

Każdemu z nas wydaje się oczywista - przecież mamy jej chwilami aż za nadto, bez porównania więcej niż pokolenie powojenne...czyżby?... czy przypadkiem nie jesteśmy zniewoleni bardziej niż kiedykolwiek? Spójrz, rozejrzyj się wokół. Czy Ci których znasz są wolni? Dla przykładu ja widzę Rafała - tuż przed 30, manager w agencji kreatywnej z kredytem wartości 300-400 tys. w CHF. Kiedy widzieliśmy się ostatni raz w okolicach wakacji 2008 kiepsko wyglądał ponieważ przy 15 godzinnym dniu pracy posiłki składające się z Red Bulla na śniadanie i Corony na kolację nie mają dużej wartości odżywczej. Jak wygląda jego sytuacja dzisiaj, w czasie kryzysu - wole nie myśleć.

Wiele osób zapomniało, że moneta z rewersem wolność na awersie wybite ma odpowiedzialność. I tak jak jedna jej strona jest nierozerwalnie związana z drugą tak oba w/w pojęcia będą ze sobą związanie po wsze czasy. Wydaje się jednak, że epokę w której zapomnieliśmy o zasadzie, że wolność nie oznacza samowolki mamy za sobą. I choć tak wielu próbuje nam wmawiać, że okradanie nas z wolności jakim jest ratowanie prywatnych przedsiębiorstw z pieniędzy podatników jest najlepszym wyjściem to moment w którym nastąpi masowe przebudzenie wydaje się być niedaleko.

I jak każde przebudzenie ze słodkiego snu do najmilszych nie będzie należało.